10XI2020.
Sporą część dzisiejszego dnia spędziłam, poszukując wiadomości na temat kolejnej ciekawostki, na którą natknęłam się w okolicach Gorzowa. A wszystko za przyczyną podróżników
Marii i Bogdana Gontów, którzy nauczyli mnie wypatrywania i poznawania elementów nieoczywistych w otaczającym mnie pejzażu.
I to moje odkrycie dowodzi, że także najbardziej oddalone od świata, często opuszczone wioski i osady kryją w sobie wyjątkowe historie, których poznanie ubarwi szarą codzienność.
Miejsce, do którego dotarłam przypadkiem, śmiało można nazwać miejscem, gdzie przysłowiowe ptaki zawracają, a już na pewno auta, bo kończy się tam asfalt i zaczyna pole.
Ma ono swoją nazwę i choć jego początek i koniec zawiera się w odległości nie wiem, czy większej niż 100 metrów, to kryje w sobie niejedną ciekawostkę. Byłam mocno zdziwiona, gdy z okien auta dojrzałam stojące za ogrodzeniem rzeźby, żywcem wyjęte z chińskiej armii terakotowej. Niektóre miały na sobie drelichowe płaszcze. Umiejscowione w ogrodzie, obrócone twarzami do ulicy, sprawiały wyjątkowe wrażenie. W tym samym miejscu dostrzegłam tablicę z wypisaną gotykiem nazwą ulicy Ireneus Str.
Miejsce było raczej opuszczone, choć monitorowane, więc nie mogłam zapytać o pochodzenie tych rzeźb. Zastanowiło mnie tylko, że zielone tablice – dokładnie takie, jakich wymaga prawo – określające początek i koniec miejscowości, znajdują się nie przy drodze, ale właśnie na terenie posesji. Rozpoczęłam poszukiwania, lecz Internet na temat tego Kosiorowa milczy jak grób. Jest inne, ale w województwie mazowieckim.
Kiedy wypytywałam znawców regionu o to miejsce, raczej rozkładali ręce, a przecież w końcówce października
Zbyszek Rudziński był tam z pilotażową wycieczką Klubu Turystyki Pieszej PTTK. Tzn. był w Chwałowicach przy ryglowym kościele, który stoi tam od 230 lat (o nim postaram się napisać przy innej okazji). A Kosiorowo jest... tuż za zakrętem. I właściwie leży na terenie Gromady Chwałowice. Właściciel posesji
Ireneusz Kosior zamówił wspomniane tablice i postawił je na terenie prywatnym. „Oszukał” mnie też w kwestii tablicy z nazwą ulicy.
– Ja ją po prostu kupiłem, tak jak tamte zielone – powiedział, gdy dodzwoniłam się do niego. Był akurat w Holandii, gdzie pracuje i urządza ludziom ogrody. I stamtąd przywiózł rzeźby, których ma kilkanaście. Są naprawdę cenne.
Żona pana Ireneusza
Agnieszka, z którą też udało mi się porozmawiać, potwierdziła, że razem budują ogród pokazowy. Stąd mąż ściąga ze świata różne rzeczy. Jest pasjonatem sztuki i swoją koncepcję tworzy już kilka lat. Ile czasu jeszcze zajmie mu dokończenie tego ogrodu? Tego sam nie potrafi określić.
– Wie pani, jeszcze muszę pracować, bo robię ogrody na zamówienie, a chciałbym zmienić myślenie ludzi na temat ich tworzenia – dodał na zakończenie rozmowy i zaprosił do wizyty w swoim Kosiorowie w grudniu. – Wtedy będę na miejscu i pokażę pani cały ogród – powiedział.
Z zaproszenia chętnie skorzystam.
Hanna Kaup
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Prezydent w ministerstwie
Prezydent Gorzowa w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
- Z doświadczenia wiem, że najważniejsze są relacje bezpośrednie. Ustalenia, które zapadają wtedy ...
<czytaj dalej>Tarasy jeszcze niedostępne
Woda w Warcie opada, odsłaniają się zalane tarasy. Niestety, ze względów bezpieczeństwa, nie mogą być jeszcze udostępnione.
Zdecydowała o tym ekspertyza ...
<czytaj dalej>Apel o pomoc w sprawie odbudowy AJP
W dramatycznej dla uczelni i miasta sytuacji potrzebne jest wspólne działanie. Dlatego prezydent miasta Jacek Wójcicki apeluje o pomoc w ...
<czytaj dalej>Rozmowa z komisarzem Wojciechowskim
Komunikat w sprawie rolników.
Zgodnie z wczorajszą rozmową telefoniczną z komisarzem rolnictwa Januszem Wojciechowskim przekazuję, że na najbliższym i ostatnim w ...
<czytaj dalej>