Gdyby ktoś z 1824 roku przeniósł się do teraźniejszości, byłby w szoku. Na ulicach samochody hybrydowe, autobusy i hulajnogi elektryczne, ludzie ze smartfonami i smartwatchami, sygnalizacja uliczna, na niebie samoloty, centra handlowe w miastach, telebimy. Szybko zauważyłby, że zmieniło się wszystko - system ekonomiczny, ustrój polityczny, społeczeństwo, kultura. Nie ma już niewolnictwa, pańszczyzny, kobiety mają prawa. Na pewno byłby totalnie zagubiony w tym obcym mu świecie, aż... wszedłby do szkoły.
Tam poczułby się jak w domu - jak w 1824 roku! Te same sale, ten sam układ ławek, ci sami uczniowie siedzący bez ruchu i słuchający nauczyciela, który stoi przed tablicą (no dobra, ta mogłaby być interaktywna, ale to w wielu przypadkach byłaby jedyna zmiana). Oceny, sprawdziany, pisanie w zeszycie papierowym, kanon lektur, przygotowania do egzaminów centralnych. Odetchnąłby z ulgą, bo to świat, jaki zna. Tu często wstępu nie ma technologia, stosunki nadal pozostają autorytarne, jest dawna hierarchia. Wszystko po staremu, jak w XIX wieku!
Wielu nauczycieli i nauczycielek oburza się na to, że nie da się uczyć tak jak kiedyś i myślą, że to wina ludzi, którzy mówią o zmianach w edukacji. To ten rodzaj argumentacji: „Świat może się zmieniać, ale szkoła powinna pozostać taka sama, jak kiedy ja do niej chodziłem, moja mama i mój dziadek - tego zmieniać nie wolno! Mają zostać jedynki, siedzenie w ławce i żadnego wychodzenia z klasy, tylko siedzieć na dupie i uczyć się z podręczników”.
Jak słusznie zauważa
Marzena Żylińska w „Zróbmy sobie szkołę”, największą przeszkodą w zmienianiu szkół są nasze wyobrażenia o tym, jak edukacji powinna wyglądać i czego w niej zmieniać nie wolno. Podczas gdy szkoła powinna i może się zmieniać wraz ze zmianami świata. Najlepiej pokazują to różne szkoły - zarówno publiczne, jak i niepubliczne - które zmieniają się na miarę XXI wieku. To da się zrobić, trzeba po prostu przestać bronić status quo za wszelką cenę. Bo czy to naprawdę dobrze, że w dzisiejszej szkole - po tak wielu zmianach w naszym świecie - odnalazłby się ktoś z 1824 roku?
Mikołaj Marcela
Komentarz
Przez ponad 25 lat brzęczy mi z tylu głowy zdanie "nic z ciebie nie będzie". Wychowawczyni, polonistka, postrach z podstawówki. Częściej wstawiała jedynki niż myła zęby. Dostateczny u niej byłby jak Nobel za odkrycie lekarstwa na raka. Zniszczyła we mnie radość, chęć do nauki samodzielności.
Za wszystko, co nie po jej myśli, jedynki, więc było jasne, że trzeba wykuć na pamięć. Dzieliła klasę na uprzywilejowanych i tych miernych. Zawsze czułam się gorsza, pomimo że miałam w domu wsparcie.
Lekcje nudne, do odbębnienia. Do tej pory, chyba nadal w ofensywie nie przykładam wagi do pisowni.
Zasiała we mnie strach, niepewność a wyrosło poczucie niepewności, które odzywa się przy każdej trudności. Szkoda, że tak mało nauczycieli zdaje sobie sprawę, ile razy musiałam biczować się ze swoimi myślami, gdy czułam sie niedostateczna, bo przez lata wpojono mi, że jestem oceniana wg szablonu i jak nie będę posłusznie realizować wytycznych, to będę kimś gorszym.
Osiągnęłam sukces zawodowy, należę do wąskiej grupy specjalistów. Bardzo chciałam, żeby rodzice byli ze mnie dumni, żebym nie przyniosła im wstydu. Tak zadziałało ocenianie.
Julia Pendzel
Foto FB
Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>Prezydent w ministerstwie
Prezydent Gorzowa w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
- Z doświadczenia wiem, że najważniejsze są relacje bezpośrednie. Ustalenia, które zapadają wtedy ...
<czytaj dalej>