"Islam nas pogodzi" - powiedział mi niedawno znajomy lekarz. To złowieszczo brzmiące zdanie wydaje się jednym z możliwych samospełniających się proroctw, bo to, co dzieje się w naszym kraju po zmianie władzy, nie zapowiada nic innego jak katastrofę. A kto jest temu winien i kto ją na nas sprowadza? Odpowiedź jest prosta: człowiek. Po prostu człowiek.
Ostatnia "afera" z wolnością sztuki wywołana przez Teatr Polski we Wrocławiu, a której ofiarami są i dziennikarka, i minister kultury, i my sami, pokazuje jedno: Instytucja kultury powinna stać na straży wolności sztuki, ale nie wolno jej żerować na odbiorcy, a więc nim manipulować.
Tak niestety, stało się w przypadku zapowiedzi spektaklu "Śmierć i dziewczyna".
Pornografia w tym kraju (i nie tylko) jest zabroniona, a więc trudno dziwić się, że wielu ludzi odebrało zapowiedź premiery jako upadek prawdziwej sztuki. Medialna informacja poszła w świat okraszona sensacją, że oto reżyserka nie mogła znaleźć w Polsce aktorów, którzy by sceny pornograficzne zagrali na żywo, więc zatrudniła specjalistów od pornoprodukcji z zagranicy.
Co na to Teatr Polski i jego dyrektor
Krzysztof Mieszkowski? Nic. Czy kiedykolwiek próbował uspokoić opinię publiczną i uczciwie powiedzieć, co na scenie zdarzy się naprawdę i jaka przyświeca jemu i reżyserce idea? Nie. Był krzyk, że oto ktoś próbuje robić zamach (dobrze wypromowane, lecz wyprane z treści słowo) na wolność w sztuce.
Polska została podzielona. Kolejny raz. A nawet nie podzielona, co nastawiona do siebie wrogo. Fora huczą, ludzie wzajemnie się wyzywają, liczba memów przekracza plagę szarańczy, a dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu zaciera ręce, bo bilety ma wyprzedane do końca roku.
Mnie zadziwia to, co dzieje się w moim kraju. Sytuacja jest skomplikowana, a my widzimy tylko to, co chcemy widzieć. Natomiast afera z zawieszoną
Karoliną Lewicką mnie żenuje, a właściwie jej zachowanie. Taka napastliwość i niepozwalanie na dokończenie zdania gościowi nie leży w mojej stylistyce. Rozmawiamy wtedy, gdy jeden pyta, drugi odpowiada, a pytający nawiązuje do odpowiedzi i taktownie udowadnia (jeśli tak jest), że jego rozmówca coś zataja, kręci, kombinuje. To jest rola mediów, które kreują społeczne nastroje, którym zależy na uspokojeniu polsko-polskiej wojenki.
W całej tej sprawie uważam za winnego właśnie dyrektora teatru. Dlaczego? Bowiem wkręcił Polaków w awanturę. Dyrektor, który doskonale zna sens słów i musiał wiedzieć, jakie reperkusje wywoła informacja prasowa o pornografii na scenie, zasłania się wolnością i sztuką. Coś mi tu za mocno pachnie polityką. I to mi się nie podoba, bo jest - w moim odczuciu - manipulacją, w którą dajemy się wkręcić, skacząc sobie do oczu. Politycznie określony dyrektor proponuje ministrowi, by podał się do dymisji, dziennikarka nie pozwala człowiekowi dokończyć zdania, które - jak zrozumiałam, a co z czasem w innych mediach zostało powiedziane - zmierzało do wyjaśnienia zamieszania.
Liczne media publikowały wypowiedź ministra
Glińskiego, że z publicznych pieniędzy nie będzie dotowana pornografia, a widz przed szklanym ekranem wołał "na szafot z takim ministrem!" Ja zawołam: Ludzie! Czy Wy rozumiecie, o co idzie? W jakiej sprawie skaczecie sobie do gardeł? Nie widzicie, że jesteście manipulowani?
Inny mój kolega powiedział: "Oni (miał na myśli polityków i politycznych dyrektorów -
dop. mój HK) robią sobie z nas mięso armatnie". I ma rację. Bo zacietrzewiamy się w obronie to Mieszkowskiego, to Lewickiej. Jednoczymy się w oporze przeciwko złemu ministrowi, tworzymy grupy poparcia dla bohaterskiej dziennikarki, bo zdarzyła się za czasów PiS jakaś niewyobrażalna sytuacja, skandal i zamach?
Niewyobrażalna? Skandal? Zamach? No to kilka przykładów z gorzowskiego podwórka. Kiedy w minionym roku redaktor
Jacek Dreczka w okresie kampanii rozmawiał w TVP z byłym prezydentem Gorzowa, ten potraktował go wyjątkowo pryncypialnie, próbując w swoim stylu albo sprowokować, albo wyprowadzić z równowagi, dyskredytując telewizję i mówiąc, jaka jest stronnicza. Sytuacja identyczna. I co na to Jacek Dreczka? Jak przystało na prawdziwego dziennikarza, zachował spokój, nie dał się sprowokować, nie przerywał, nie przekrzykiwał i wygrał. Po prostu wygrał bez narzucania własnej tezy. Nikt nie zrobił awantury i nie proponował prezydentowi podawać się do dymisji, bo jego zachowanie "wrosło" w Gorzów.
Inna sytuacja. Kilka lat temu pracowałam w Populacyjnym Programie Profilaktyki Raka Szyjki Macicy przy szpitalu - wówczas jeszcze publicznym w Gorzowie. Jego dyrektorem został dawny wiceminister zdrowia, który za kilka słów prawdy (tekst do przeczytania:
http://www.egorzowska.pl/pokaz,felietony,3062,) zwolnił mnie, choć praca, którą wykonywałam, zasługiwała na wyróżnienie. Sytuacja ze szpitalem była napięta, wszyscy mówili o niegospodarności, ale nikt nie okrzyknął mnie bohaterką. Nikt nie kazał dyrektorowi podawać się do dymisji. W mojej obronie nikt nie stanął. Nie pomogła ani pani poseł, ani pani marszałek. Ona nawet nie odpowiedziała na moje pismo, natomiast pan dyrektor nie porzucił zainteresowania moją osobą i próbował ingerować w moje życie długo potem, jak mnie zwolnił (
http://www.egorzowska.pl/pokaz,felietony,3648,). I żeby była jasność, nie on formalnie mnie zatrudniał, tylko Ministerstwo Zdrowia za wiadomo czyich rządów.
I o czym tu Polsko rozprawiasz? Nie znasz takich sytuacji z przeszłości? Wierzysz, że nagle dzieje się jakiś skandal, że ktoś zaplanował zamach? Było, jest i będzie. Z tym że niektórzy sami zasługują na takie traktowanie. Natomiast, powiedzmy sobie szczerze, kiedy nawet najlepszego współpracownika ktoś z szefów wywala na zbity pysk, reszta zwykle siedzi cicho, bo boi się o swoją pracę.
I powtórzę raz jeszcze. W moim przekonaniu to dyrektor Teatru Polskiego powinien wziąć odpowiedzialność za to, co się ostatnio zdarzyłow Polsce, łącznie z faktem, o którym poinformował świat, że dom jego matki został obrzucony pomidorami i jajami. To ja zapytam: Gdzie byłeś dyrektorze, kiedy tworzono tę promocyjną koncepcję spektaklu? Dlaczego - prowokując niepokój społeczny - nie pomyślałeś o swojej starej matce?
W jednej z wielu dyskusji na Facebooku
Marek Adamczak napisał: "Czemu problem dotyczy akurat jednego przedstawienia? To był dobry chwyt marketingowy, dzięki "protestom" sala pełna i o to chodzi w gosp. rynkowej." No to ja za taki chwyt dziękuję. I dodam, że choćby w gorzowskim Kinie Konesera co jakiś czas można oglądać filmy z wyjątkowo śmiałymi scenami pornograficznymi, a nikt z tego powodu pikiet nie urządza. Jakie to filmy? A choćby niedawny "LOVE" francuskiego reżysera
Gaspara Noé z 7 października. To dopiero była pornografia. Mówię, bo wiem, byłam, ale nie dotrwałam do końca, bo nie interesuje mnie czarna strona człowieka. Tą powinni zająć się psychologowie. Więc jeśli ktoś zapowiada pornografię w teatrze, to też dziękuję. A jeśli tak ma wyglądać chwyt marketingowy, to może wkrótce usłyszymy, że np. w spektaklu ?Maria Stuart" finałowa egzekucja nastąpi na oczach widza? Albo może część tej egzekucji, żeby nie uciąć głowy do końca, ale krew niech się choć trochę poleje, taka prawdziwa, nie jakaś farbowana, bo dopiero wtedy właściwie zrozumiemy przesłanie sztuki... Ech, świecie informacyjnego obłędu.
I na zakończenie cytat z "Ostatniego rozdania" Wiesława Myśliwskiego: "W tym przyszłym świecie człowiek będzie się coraz bardziej odczłowieczał, tracił indywidualność, wolę, świadomość siebie. Jednostka stanie się zawadą świata. Świat będzie potrzebował dobrze wyrobionej masy. Już jej potrzebuje. Jak wyrobić zatem niczym ciasto, żeby tak powiedzieć, ludzką masę, oto cel świata. Podporządkować, ujednolicić, a do tego, aby czuła się szczęśliwa".
I kilka słów od innego dziennikarza i innego reżysera.
Miłej lektury życzę:
http://natemat.pl/163001,tak-michal-zebrowski-kpi-z-publicznych-teatrow-najlepszy-komentarz-do-pornoafery
Hanna Kaup
redaktor naczelna/wydawca
PS
Już kiedyś pisałam, że nie kasuję komentarzy (chyba że są obraźliwe). Niestety, co jakiś czas zdarza się zmasowany atak spamu, który trzeba z serwera usunąć. Jest to o tyle skomplikowane, że wśród setek identycznych numerów IP znajdują się niektóre wpisy z forum. Niestety, czasami ulegają skasowaniu. Mogę za to jedynie przeprosić. Nikt tego nie robi celowo.
Hanna Kaup