zygmunt_marek_piechocki BLOG
O sprawach wielu, także o czymś, czego nie wiedziałem...
Przyszły tydzień, Najmilsza, bardzo znamienny. Taki inny. Bo oto moje urodziny. Kiedyś, kiedyś chciało się mieć te ileś lat, by móc pójść do kina na film dozwolony – najpierw od lat czternastu, później osiemnastu. Jakże dawno to było. Teraz chciałoby się zatrzymać czas, nie pamiętać o tym dniu, przemijaniu. A więc już starość.
I żadnej rady na to, że sześćdziesiąt siedem. Że to wszystko, co niosą lata, już moim udziałem. Wprawdzie staram się stosować perswazję z Dezyderaty Maxa Ehrmanna:
…Przyjmij ze spokojem, co Ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości… Staram się, nie zawsze wychodzi. Może wdzięku za mało? Może spokoju? Sarkastyczność wobec siebie? Owszem. Może stąd ten tekst:
Dla wszystkich
którzy jesteśmy
jest za krótki
dany nam Czas
i tyle nie zdąży się zaznać
Jakże niepostrzeżenie
te lata podeszłe
znaczone upokorzeniami
oddawaniem pola
A tu
w telewizorze mówią
o czymś do picia
dla takich jak ja
jakby mogło być remedium
na starość
Ten siwy pan z reklamy
jedzie na rowerze
Dogania młodość?
że szamocemy się, wadzimy ze swoimi słabościami, które z wiekiem. Wiesz, to moje ujeżdżanie rowerem po lasach. Szukanie siebie w jakiś działaniach. Udowadnianie, że jeszcze jest się sprawnym intelektualnie, fizycznie.
Patrzę na moją Mamę. Też w przyszłym tygodniu kończy lata. Dziewięćdziesiąt trzy. Łatwo policzyć. Miała dwadzieścia sześć, kiedy mnie urodziła. To było krótko po tym, jak z tą literką „P” na żółtej z fioletowym obramowaniem plakietce i numerem 319 na Arbeistkarte wróciła z sąsiedniego zachodniego kraju. Dzisiaj niewiele pamięta. To się nazywa demencja starcza. I mnie to, Miła, czeka bo już tak jest:
Coraz częściej gubię przedmioty
i czyn nie nadąża za myślą
Wydaje mi się że zegar,
który we mnie przed laty nakręcono
wolniej tyka
- a przecież Czas odmierza jednako
Każdą z sekund
No, ale dosyć tego marudzenia około urodzin, mijania, losu. Dezyderata radzi, by nie być zbyt surowym dla siebie, czerpać z ducha. (Obok zdrowej dyscypliny bądź dla siebie łagodny)
Jest jeszcze, Julio, Muzyka. Owszem, bardzo obok złego świata. Ale jest!
Wczoraj byłem na koncercie w mojej filharmonii. Opium String Quartet - cztery miłe dziewczyny w dwóch kwartetach smyczkowych i dwóch utworach, gdzie akompaniowały śpiewaczce Pani Jadwidze Rappe (alt). Całkiem przyzwoite prezentacje. Kwartet smyczkowy Maxa Brucha świetny, zwłaszcza druga i czwarta część pięknie. Zaczarowała wiolonczela Pani Olgi Łosakiewicz. Barwą, intonacją, dźwiękiem. Zapytałem po koncercie o instrument – odziedziczony po Dziadku Ryszardzie Łosakiewiczu, znakomitym wiolonczeliście, wychowawcy, nauczycielu pokoleń wirtuozów tego instrumentu.
Podczas drugiej części koncertu pokazywano na ekranie teksty pieśni, które śpiewała Pani Jadwiga Rappe. Facecyjne perypetie z kuszeniem św. Antoniego. Owszem, dobry pomysł. Niestety, źle zrealizowany. Szumiący głośno aparat do wyświetlania odbierał przyjemność słuchania Muzyki, solistki. Po kilku pieśniach mój mózg selekcjonował już tylko docierający z góry sali hałas. No, szkoda! Tak to jakoś odebrałem Miła. Może następnym razem technicy postarają się wygłuszyć, zasłonić projektor. Bo, owszem, możliwość czytania tekstów, ich rozumienia jest nie do przecenienia. Teksty pieśni do Muzyki Piotra Mossa mieliśmy wydrukowane. Może to jest wyjście? Przytoczę Ci jeden (autorka - Miriam Van Hee, poetka flamandzka):
***
ciężar zimy wciąż
mnie przygniata
i przygina do ziemi
nie miałam wcześniej
powodów by się skarżyć
los był mi przychylny
nie skąpił uznania i łask
nie, nie było powodów
żadnych by się skarżyć
z cierpliwością zwierzęcia
domowego czekam końca
tej dłużącej się zimy
Owszem, tegoroczna zima nie za bardzo nam dokuczyła. I śniegu nie za wiele, i nie za długo on przykrywał ziemię. Jak ci pisałem, trochę pojeździłem na biegówkach. W sumie może ze sto pięćdziesiąt kilometrów. Teraz tymi samymi duktami rowerem.
A za oknem mojego pokoju słońce, ale i zapowiadana wczoraj wichura. Oby szkód nie narobiła za wiele. Stąd też moje dzisiejsze siedzenie w domu, pisanie do Ciebie w tej popołudniowej godzinie.
Już się cieszę i mam nadzieję, że Twoje rozmowy o dodatkową pracę w Domu Kultury, udział w kwartecie smyczkowym zakończą się sukcesem. Trzymam kciuki!
Pozdrowienie sobotnie, wietrzne, słoneczne!
Marek, w sobotę 15 marca 2014 roku
Tego samego dnia, wieczorem:
O Muzyce, która ma być zagraną w przyszły piątek miałem napisać Ci jutro, pojutrze, ale właśnie odebrałem list (mailem) od skrzypaczki z Filharmonii Gorzowskiej Pani Malwiny Kotz, z którą mówiłem o Muzyce, o utworze, który zostanie „u nas” wykonany. Zobacz, co napisała – owszem – coś, czego nie wiedziałem:
Drogi Panie Marku,
w filharmonicznych zakamarkach i korytarzach słychać ostatnio niecodzienny duet. Przedziwną dyskusję porywającego i bezczelnego wręcz w wirtuozowskiej pewności siebie wysokiego głosu skrzypiec z głębokim basem, który brzmi odrobinę jak niedźwiedź - ale taki ożywiony, zbudzony już z zimowego snu. To nasi muzycy - Maks i Paweł. Na co dzień koledzy z pracy, a już wkrótce - soliści na naszej scenie! Zagrają Grand duo G. Bottesiniego, a skoro wielki duet - to i wielka historia!
No, z tą wielkością może jednak odrobinę przesadziłam...
Dawno temu, choć czas jest przecież pojęciem względnym, prawdopodobnie w Wiedniu... w kasynie, spotkało się dwóch wirtuozów: Henryk Wieniawski i Giovanni Bottesini. Wypili, pograli – i w karty, i na instrumentach. Jak Panu zapewne wiadomo, dobry trunek pobudza wyobraźnię, a że żadnemu z artystów niestraszne były jakiekolwiek ograniczenia techniczne, zaimprowizowali błyskotliwą fantazję, zachwycając zgromadzonych w kasynie graczy-słuchaczy. Następnego dnia, nowa kompozycja nie wydawała się już obu panom tak wartościowa; prawdę mówiąc zawstydzili się swoich nieskromnych popisów bez głębszej treści. Postanowili więc starym dobrym sposobem (czyli grą w karty właśnie) rozstrzygnąć, który z nich wpisze Grand duo na listę swoich dzieł. Los padł na Bottesiniego. Wystarczy jednak, nie znając nawet tej historii, posłuchać duetu, by stwierdzić, że Wieniawski zdecydowanie maczał w nim palce...
Gdyby nie wierzył mi Pan na słowo, proszę koniecznie przed koncertem posłuchać choćby Wariacji na temat własny op. 15 Henryka Wieniawskiego. Niektóre fragmenty tych dźwiękowych układanek są do siebie zaskakująco podobne...
Malwina
Tak więc moje czekanie na piątek jeszcze bardzie wzmożone. Słucham sobie tego koncertu na skrzypce i wiolonczelę. Znalazłem kilka wykonań w portalu You Tube.
Niezwykłe.
A jeszcze tego samego wieczora Amadeusza Mozarta Uwertura do opery Łaskawość Tytusa i Józefa Haydna Symfonia tzw. Zegarowa op. 101 w tonacji D-dur.
Więc byle do piątku!
M.
16 marca 2014 10:01, Marek Z. Piechocki
Dodaj komentarz:
Komentarze:
Czytanie cudzych listów to zwykłe chamstwo !
Anonim_2157, 17.03.2014, 09:11, 78.8.220.186 ##
O tym ,że projektor zakłóca odbiór muzyki "trąbię " po każdym koncercie.Buczy klimatyzacja w Sali Kameralnej i ten nieszczęsny projektor.
georgegorzow, 17.03.2014, 13:52, 89.228.129.152 ##
Do Anonima 2157:
Tak, zwłaszcza tych wydanych w książkach.
Przykład najbliższy, bo książka obok mnie - własnie czytam: "Rainer Maria Rilke - Lou Andreas-Salome LISTY" ...
Listy są formą komunikacji pomiędzy ludźmi. Owszem nieco już zaniedbaną. Są teraz esemesy, maile i.t.d.
Anonim_8696, 17.03.2014, 17:24, 81.190.184.140 ##
"Tak, zwłaszcza tych wydanych w książkach."
I co z tego? To ma być powód do czytania cudzych listów? Ciekawe jakie zdanie mieli ich autorzy?
Ale cóż - upadek obyczajów postępuje - nawet taki wysokiego szczebla klecha wydaje pisma JPII! Mimo nakazu zniszczenia tych pism (listów?)
Anonim_8597, 17.03.2014, 18:59, 78.8.28.99 ##
Co do spuścizny J.P. II zgadzam się w 100%.
Nie jest to w porządku, że ten któremu zaufał, który miał zniszczyć notatki - wydaje je - i chyba - piszę "chyba" bo nie mam pewności ma z tego korzyści materialne.Publikacje zapewne są sprzedawane.
A co do pamiętników, listów, notatek sprzed wielu lat - są źródłem wiedzy o tamtych czasach, osobach. O ileż mniej wiedzielibyśmy o kompozytorach, poetach,
pisarzach, ludziach kultury, polityki gdyby nie ich zapiski, korespondencja (choćby ostatnio bulwersujące wydanie po
Gombrowiczu). Paskudnie zachował się Carl Rosenbaum obcinając głowę Józefowi Haydnowi (ponoć dla nauki) po jego śmierci ale dzięki prowadzonym pamiętnikom przez tego nikczemnika ileż mamy wiedzy o tamtej epoce, o Beethovenie, Salierim i.t.d. - niewyczerpane źródło dla poszukiwaczy, biografów.
Cóż? Ja swoje listy - w pewnej mierze hipotetyczne zresztą - udostępniam od razu.
Z.M.P.
Anonim_8696, 17.03.2014, 22:35, 81.190.170.205 ##
Serwis www.egorzowska.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłączną własnością ich autorów.
Remont schodów
Nowe schody na Piaskach, obok lecznicza zieleń.
Rusza remont schodów przy ul. Bohaterów Westerplatte, zejście do ul. Sczanieckiej. Skarpa przy schodach ...
<czytaj dalej>Obchody 900-lecia jubileuszu
W sobotę 11 maja br. w Ośnie Lubuskim odbędą się uroczyste obchody z okazji dziewięćsetlecia ustanowienia biskupstwa lubuskiego.
Przygotowania do tej ...
<czytaj dalej>Przebudują Ikara
Przetarg na przebudowę ostatniego etapu ulicy Ikara rozstrzygnięty.
Kolejna osiedlowa uliczka zostanie w pełni przebudowana. Nowa nawierzchnia ul. Ikara ułatwi codzienne ...
<czytaj dalej>Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>