Duńska wiosna wygląda na onieśmieloną, albo nie do końca jeszcze zdecydowaną. Trochę tak, jakby nie była pewna, że to już naprawdę jej czas. Z drugiej strony – tak słoneczny i ciepły dzień, jak wczorajszy, wcale nie jest tu oczywisty. Wprawdzie daleko mu jeszcze było do temperatur zapowiadanych w zachodniej Polsce, ale i tak skłonił nas do wędrówki w poszukiwaniu śladów miłościwie i oficjalnie panującej od tygodnia pory roku.
Poszłyśmy z
Hanią wolniutkim spacerkiem wierzchołkami klifu Spodsbjerg (Spodsbjerg Klint) z Hundested do Kikhavn. Jakieś 3,5 km trasy pełnej ochów i achów. Na miejscu miał na nas czekać Bodek. Nie spieszyło się nam.
Najpierw łagodna wspinaczka w kierunku przybrzeżnej Hundested Skanse (Reduty Hundested), czyli miejsca, gdzie podczas tzw. wojen angielskich (1807-1814) wybudowano pięcioboczny szaniec ziemny, na którego obwałowaniach umieszczono osiem dział i dwa moździerze skierowane ku wodom Kattegatu. Wzdłuż duńskich wybrzeży powstało wtedy łącznie 214 takich redut, wspomaganych przez 40 mobilnych baterii konnych. Obsługiwali je głównie cywile z przybrzeżnej straży obywatelskiej. Umocnienia zbudowano na szczycie 30-metrowego klifu, a ten cały czas ulega erozji, wobec czego linia brzegowa „podeszła” już tak blisko, że z samej reduty niewiele pozostało.
W 1917 r. reanimowano baterię na klifie (Spodsbjerg Batteri), wkrótce jednak została ewakuowana, a podczas II wojny ponownie obsadzona, tym razem przez Niemców, którzy wyposażyli ją w cztery działa o zasięgu 18 km i cztery działka przeciwlotnicze. Przypominają o tym niewielkie betonowe fragmenty do odnalezienia poniżej, w samym klifie. My ich nie szukałyśmy, powędrowałyśmy dalej w stronę domu Knuda Rasmussena.
Nie wchodziłyśmy do środka (dziś jest w nim muzeum poświęcone temu słynnemu polarnikowi), zostawiłyśmy to sobie na inny raz. W końcu nie mamy daleko. Mijałyśmy po drodze stadko owiec, ale jakich! Te polegujące na trawie i przeżuwające, z pyska przypominały wielbłądy. Masa długich włosów tworzyła z nich futrzaste pagórki. Okazuje się, że były to przedstawicielki norweskiej rasy Speslau charakteryzującej się właśnie takim futrem (wełną?) o wysokiej elastyczności i imponującej długości od 15 do 20 cm. Ich wełna ceniona jest za trwałość i ciepło, a dodatkowo jej unikalne właściwości powodują, że jest doskonałym materiałem do filcowania.
Powyżej Knud Rasmussen Hus stoi dedykowany polarnikowi obelisk z grenlandzkiego kamienia, a jeszcze wyżej, w najwyższym punkcie klifu, latarnia morska Spodsbjerg Fyr. Przy latarni grupka fotografów uzbrojonych w solidny sprzęt wpatrywała się intensywnie w wody Kattegatu, wspomagając wzrok lornetkami. Chodzą słuchy, że u północnych brzegów Zelandii pojawiły się delfiny (którejś wiosny już je tutaj obserwowaliśmy). My jednak, nie doczekawszy się delfiniego pokazu, ruszyłyśmy ku celowi naszej wycieczki – Kikhavn. Do tej niewielkiej i bardzo malowniczej wioseczki zdążałyśmy coraz bardziej w dół dróżką obrośniętą po obu stronach krzewami róży pomarszczonej. Dopiero wypuszczają listki, ale latem będzie pachnąco i różowo od kwiatów. W Kikhavn cierpliwie czekał
Bogdan.
Maria Gonta
foto Gontowiec Podróżny/Hanna Kaup
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>Prezydent w ministerstwie
Prezydent Gorzowa w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
- Z doświadczenia wiem, że najważniejsze są relacje bezpośrednie. Ustalenia, które zapadają wtedy ...
<czytaj dalej>