10XII2020.
Dziś piłam kawę z gorzowską artystką Iwoną Markowicz-Winiecką, która niezbyt lubi dzielić się swoim życiem, ale przedświątecznie odpowiedziała na kilka moich pytań o mijający rok i jej twórcze działania.
W twoim domu czuć już zapach świąt. Jest piękna choinka, girlandy, stroik, wszystko eleganckie, nieprzesadzone. Co robi artystka w taki czas?
- Jest okres przedświąteczny, a ja jestem normalną kobietą, która ten okres przeżywa w sposób tradycyjny.
Rok temu byłaś w innym miejscu.
- W ubiegłym roku o tej porze byłam w Gruzji. Na plenerze z francuskimi artystami. To był piękny czas, a mój obraz został przez komisję złożoną z lokalnych krytyków sztuki zakwalifikowany do ich Muzeum Sztuki Adżarii. W Batumi okres przedświąteczny był już bardzo widoczny. Przyjechałam do Polski pełna euforii, że ten świat jest taki cudny, a tu szok.
Ten rok miał wyglądać inaczej?
- Miałam w tym roku troszkę zaproszeń na ciekawe plenery malarskie. Chciałam się spotkać z przyjaciółmi, a tu covid. Pomyślałam, że OK. Spędzę wiosnę na balkonie, więc wzięłam się za balkon. Potem okazało się, że można chodzić na ogród, a ja mam ogród. Do pracowni właściwie zaglądałam. Miałam parę rzeczy do skończenia, więc kończyłam, robiłam to, co miałam zadane. W tym czasie wykonywałam projekty płyty pamiątkowej i medalu na 70. rocznicę II LO. Malowałam w domu. Latem uczestniczyłam w plenerze on-line – pozostałe się zdezaktualizowały. Byłam zaproszona do Telemacha Pilitsidisa w Głogowie. Cudny plener, cudni ludzie. Wtedy właśnie wróciłam do pracowni. Bardzo ostro tam pracowałam, tam mieszkałam i rozkręciłam się do tego stopnia, że jak była ładna pogoda, to pracowałam też na ogrodzie. Tam sobie zrobiłam pracownię i tam przeniosłam część materiałów.
Jak wygląda plener on-line? Gdzie jesteście? Jak mają się relacje miedzy wami?
- Codziennie o 20.00 spotykaliśmy się na czacie na pogaduchy. Bardzo sympatyczni ludzie, ciekawe rozmowy. Każdy z nas pracował w swojej pracowni. W trakcie pleneru udostępnialiśmy dokumentację z pracy w toku. Na koniec organizatorzy wybrali prace, zorganizowali wystawę i opublikowali folder.
To był dobry czas?
- Wszystkie moje niedobory malowania z wczesnej wiosny zrealizowałam na tym plenerze. Potem byłam rozkręcona i do późnej jesieni malowałam też na ogrodzie, ale już nie w ramach pleneru.
Co artystycznie odnotujesz w roku 2020 w swoim własnym kalendarium artystki?
- Przekonałam się, że do pracy niekoniecznie musi być farba i pędzel, że nabrałam umiejętności prowadzenia zajęć z rysunku on-line. To są kwestie dydaktyki, a jeśli chodzi o artystyczne, to istotna jest dla mnie pewna pauza w takim rozkręceniu się, która zaczyna kiełkować dystansem do tego, co było i klarowaniem się nowego podejścia do mojej pracy: Czy to co robię jest najważniejsze, czy nie? Czy ja muszę być wciąż aktywna? Czy to, że maluję, znaczy, że jest OK, a jeżeli nie maluję, a myślę o malowaniu, to nie jest OK? Bo przychodzi taka pani jak ty i mnie pyta: „Co pani zrobiła?" A ja mogę powiedzieć: Przemyślałam wiele kwestii. I rozważyłam różne sytuacje malarskie. Spojrzałam z boku na to, co robiłam do tej pory i uważam, że to jest o wiele więcej niżeli bezmyślne malowanie, które się bardzo rzadko zdarza. Bo jeżeli człowiek serio traktuje to, co robi, to raczej w trakcie pracy też myśli, też rozważa, też nabiera dystansu i to nie jest tak, że malowanie jest bezmyślnym działaniem, jak powiedziałam w rozpędzie. Kiedy codziennie się pracuje, to każda decyzja o położeniu tego albo innego koloru jest przemyślana, zanalizowana i to po prostu ma miejsce. Ale widzę, że dobrze jest nieraz odejść i spojrzeć na to absolutnie neutralnie, bez zaangażowania, bo wiele kwestii traci w tej chwili na wartości. Kiedyś np. wysyłaliśmy kartki, teraz nie wysyłamy ich – choćby ze względów covidowych. Kiedyś mieliśmy częstsze spotkania, teraz one są rzadsze, ale to wcale nie znaczy, że jest źle, bo mam kontakt z ludźmi, których lubię i mam nadzieję, że i oni mnie wciąż lubią. Te kontakty się zmieniają, ale nie nikną. I pewne wartości też się zmieniają. I to, że obraz w tej chwili nie jest realizowany codziennie, tylko w rzadszych moich podejściach, wcale nie znaczy, że nie jest tworzony.
Powiedz jeszcze słowo o innym podejściu do swojej twórczości, niekoniecznie z pędzlem w ręku.
- Jestem na Facebooku i co jakiś czas on mi przypomina, co wrzucałam w poprzednich latach. Jako że ostatnio głównie zajmuję się malowaniem twarzy, to kiedy one pojawiają się po roku czy dwóch, pomyślałam, że wypadałoby im teraz ubrać maseczki. W związku z czym zaczęłam taką zabawę z bardzo prostymi programami graficznymi na bazie przeglądarki do zdjęć. Zaczęłam te postacie nie tylko ubierać w maseczki, ale tworzyć obrazy świadomie spikselizowane, bo sporo czasu spędzamy jednak na wirtualnych rozmowach i nasze kontakty właściwie teraz takie są, że nie widzimy siebie realnie, ale poprzez narzędzie, które tworzy te małe kwadraciki. A że jakiś czas temu pracowałam nad projektem Genesis, gdzie kwadrat pełnił istotną rolę, bo był symbolem ziemi, pomyślałam – a miałam do opracowania ostatni etap człowieka – że to chyba jest ten ostatni etap. I to nie dla tego, że siedzę cały czas przy komputerze, bo nie siedzę, ale sprawia mi to też przyjemność. Pokazanie innego wariantu tamtych obrazów.
Robisz plany na przyszły rok?
- Nie.
I tak już zostanie?
- Myślę, że sytuacja jest na tyle ciekawa, że pewnie dużo rzeczy będzie niespodzianką, bo jak człowiek nie robi planów, to tak się często okazuje. A ja jestem na niespodzianki otwarta. No i w tej chwili robić plany, to jest trudna sprawa.
Nie mówmy więc o planach. Może są marzenia? Chęci? Tęsknoty?
- Pojechać jeszcze raz do Batumi.
Dziękuję.
« | maj 2024 | » | ||||
P | W | Ś | C | P | S | N |
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | ||
6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 |